I znowu słodkości. Tego nigdy za wiele! Było już pachnące czekoladą, pistacjami i pomarańczami ciało. Teraz skupmy się na dłoniach, których nie powstydziłaby się żadna szanująca się dama.
A gdyby tak połączyć piękny zapach z intensywną pielęgnacją? W końcu nastała długa, mroźna zima! Brzmi jak chwytliwe hasło reklamowe. Może jeszcze za parę groszy? I owszem. I to wcale nie jest żart...
Długo krążyłam wokół migdałowego balsamu do ciała z Farmony. Oj, bardzo długo. Chodziłam, wąchałam, i tak w kółko. Aż tu nagle pojawiły się kremy do rąk z tej samej serii. No i masz babo, musiałam kupić! Całą drogę powrotną do domu nic tylko wciągałam powietrze wielkimi haustami, jak astmatyk próbujący złapać oddech.
A oto sprawca całego zamieszania:
Farmona - Sweet Secret - Migdałowy krem do rąk i paznokci (słodkie trufle i migdały)
Informacja zamieszczona przez producenta na opakowaniu:
Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, aksamitnej konsystencji i fascynującym słodkim zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie słodkich trufli i migdałów, dzięki czemu zapewnia doskonałą pielęgnację skóry rąk i paznokci. Intensywnie nawilża, wygładza i regeneruje skórę oraz łagodzi podrażnienia, likwidując szorstkość naskórka. Dodatkowo wyjątkowo apetyczny, zniewalająco słodki zapach, zapewnia doskonały nastrój i uczucie komfortu.
Moja opinia o produkcie:
Czy to normalne, że mam ochotę zjeść własne ręce? Może i nie, ale gwarantuję, że po pierwszym użyciu tego kremu będzie miała ochotę zrobić to każda z Was. Co więcej, dłonie będą gładkie, nawilżone i zregenerowane. Co dla mnie jest bardzo ważne (a o czym nie informuje producent) produkt bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Dlatego stoi przy moim laptopie w trakcie pisania tego postu i bezkarnie go używam kiedy tylko najdzie mnie na to ochota. A nachodzi. I to bardzo często ... Jeśli miałabym określić zapach tego kremu jednym słowem to byłoby to CIASTKO. Świeże, pachnące, z dużą ilością słodkich migdałów. Farmona jest jak dla mnie mistrzem w tworzeniu kompozycji zapachowych, które są bardzo zbliżone do tych występujących w naturze. Nie jest wyczuwalna żadna "sztuczność", ani "chemiczność". Nie ma też obawy, że kogoś zemdli. Ale można się za to uzależnić... A tubka jest spora (100 ml), więc jest duża szansa, że będzie to w moim przypadku nałóg długoterminowy. Cena jest tak śmieszna, że szkoda o niej wspominać.
P.S. Dla ciekawskich: w Douglasie zapłaciłam za krem 6,90 zł. :-) Słodko ...